W sprawie tak zwanej organizacji „Sieć” pojawiła się kolejna zamieszana osoba, mieszkaniec Petersburga Julij Bojarszynow. Portal informacyjny OVD-Info opublikował artykuł o tym, jak Julij został zamieszany w tę sprawę, i o naciskach wywieranych na niego w areszcie śledczym. Adwokatka Olga Kriwonos, broniąca Bojarszynowa, opowiedziała portalowi OVD- Info, że 11 kwietnia chłopakowi postawiono zarzuty o udział w organizacji „Sieć”. Szczegółów sprawy adwokatka nie może opowiedzieć, ponieważ podpisała zobowiązanie o nieujawnianiu danych ze wstępnego dochodzenia. Bojarszynow oskarżany jest o udział w organizacji terrorystycznej (część 2 art. 205.4 KK RF) i o nielegalne przechowywanie materiałów wybuchowych (część 1 art. 222.1 KK RF).
27 – letni Julij Bojarszynow przez ostatnie kilka lat pracował jako alpinista przemysłowy. Od 2010 do 2015 roku był jednym z organizatorów „Bezpłatnego kiermaszu” w Petersburgu – wydarzenia, podczas którego można oddać i zabrać bezpłatnie jakiekolwiek rzeczy. Pomagał schroniskom dla zwierząt.
Zatrzymanie
Bojarszynowa zatrzymano w Petersburgu wieczorem 21 stycznia w dzielnicy Primorskiej. Najprawdopodobniej przypadkowo: kilku mieszkańców tej dzielnicy opowiedziało OVD-Info, że często mają tam miejsce akcje antynarkotykowe i funkcjonariusze śledczy regularnie niepokoją przechodniów.
Bojarszynow opowiedział, że funkcjonariusze 53. wydziału policji kilka razy uderzyli go w brzuch i w twarz. Śledczym nie spodobało się, że chłopak odmówił odpowiadania na ich pytania, powołując się na artykuł 51. konstytucji. Bicie skończyło się, kiedy do gabinetu wszedł jeszcze jeden policjant, który oburzył się tym, co się dzieje i poprosił o „nie urządzanie tu bezprawia”.
U Bojarszynowa znaleziono 400 gramów czarnego prochu – stosunkowo słabego materiału wybuchowego, otrzymywanego w wyniku zmieszania saletry, węgla drzewnego i siarki. Obecnie czarny proch jest najczęściej wykorzystywany do produkcji fajerwerków lub przez myśliwych i amatorów strzelania do ręcznego napełniania nabojów. Julij ma pozwolenie na polowanie, ale nie ma pozwolenia na posiadanie broni. Po co Bojarszynowowi był potrzebny proch, adwokatka nie może powiedzieć, z uwagi na zobowiązanie do nieujawniania danych.
22 stycznia w domu, gdzie chłopak mieszka z rodzicami, przeprowadzono przeszukanie. Funkcjonariusze zarekwirowali sprzęt elektroniczny i książki, a także czasopismo anarchistyczne „Autonom”. Potem policyjnym samochodem odwieźli chłopaka do szpitala. Pracownicy placówki medycznej nie poprosili Julija ani o paszport, ani o ubezpieczenie. Zatrzymanemu zrobiono rezonans mózgu, pobrano krew. Bojarszynow opowiedział adwokatce, że lekarz, który robił rezonans, bardzo martwił się jego stanem zdrowia. Dopiero po badaniach, chłopaka odwieziono do aresztu. Bojarszynow w rozmowie z adwokatką zakładał, że zrobiono to, żeby potem nie można było twierdzić, że urazy pojawiły się w areszcie. Lekarze udokumentowali krwiaka i zadrapanie na twarzy Julija.
23 stycznia sędzia sądu rejonowego dzielnicy Primorskiej Jelena Cybizowa postanowiła umieścić Bojarszynowa w areszcie na okres 30 dni. O rozprawie nie poinformowano krewnych zatrzymanego, adwokatka Olga Kriwonos wtedy jeszcze nie zajmowała się tą sprawą, Julij miał adwokata z urzędu. Wtedy oskarżono Bojarszynowa o nielegalne przechowywanie materiałów wybuchowych (część 1 art. 222.1 KK RF).
Naciski w areszcie
Po rozprawie Bojarszynowa umieszczono w areszcie śledczym nr 1 („Kresty – 2”), tam lekarze udokumentowali ślady pobicia: uderzenia w okolicach brzucha i głowy, siniak pod okiem. Zgodnie z tym co chłopak opowiedział adwokatce, współwięźniowie od razu starali się wyciągnąć z niego informacje: „Ja też siedzę z art. 222.1, opowiedz co i jak”, – a na zakurzonym szkle w celi narysowany był znak anarchii.
31 stycznia do Bojarszynowa przyszło dwóch mężczyzn, którzy przedstawili się bez nazwisk – Kostia i Dima. Mężczyzna o imieniu Kostia uczestniczył w przeszukaniu w domu Julija. Na pytanie skąd przyszli, Kostia i Dima zostawili numer biura FSB w Petersburgu. Funkcjonariusze wymieniali nazwiska osób zamieszanych w sprawę z Penzy i wiele innych imion, i obiecali Bojarszynowowi, że jeżeli nie będzie z nimi rozmawiał, to jego sytuacja „pogorszy się”. Chłopak nie rozmawiał z funkcjonariuszami FSB, powołując się na artykuł 51. konstytucji. „Sam sobie pogorszysz sytuację – trafisz za kratki”, – mówili funkcjonariusze służb specjalnych.
12 lutego Bojarszynowa przeniesiono do aresztu śledczego nr 6 we wsi Gorelowo, na podstawie postanowienia jednego ze śledczych Biura Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dzielnicy Primorskiej, „w celu przeprowadzenia procedur śledczo-operacyjnych”. Adwokat Kriwonos powiedziała, że wtedy, po złożeniu skargi na przedłużenie aresztu, dzwonili do niej pracownicy sądu Primorskiego i pytali, gdzie znajduje się oskarżony. Szukali go, żeby przygotować dokumenty. Adwokatka uważa, że przeniesienie do innego aresztu to złamanie praw jej klienta. Areszt śledczy „Gorelowo” to była kolonia karna ze ścisłym reżimem, warunki w tym miejscu są znacznie gorsze, niż w areszcie śledczym „Kresty – 2”, który został zbudowany z uwzględnieniem wymagań obecnego prawa.
Zgodnie z tym, co Bojarszynow przekazał adwokatce, umieścili go w celi, gdzie było 40 osób, a jest to cela przeznaczona dla 35. Po przeniesieniu do tej celi, Bojarszynowa bez żadnej przyczyny pobili współwięźniowie. W wyniku nacisku współwięźniów Julij musiał sprzątać w celi i dlatego nie wypuszczano go na spacery.
13 lutego funkcjonariusze FSB znowu przyjechali „pogadać” z Bojarszynowem: „Pogorszyliśmy twoją sytuację, no mów, bo warunki odsiadki zrobią się jeszcze gorsze”. Julij znowu nie zgodził się na rozmowę z nimi.
2 marca do aresztu przyjechali członkowie Społecznej Komisji Obserwatorów. Jak opowiedział Bojarszynow adwokatce, wzywali więźniów na rozmowę do gabinetu jednego z kierowników więzienia, który był obecny podczas rozmowy.
Po wizycie tej komisji do chłopaka znowu przyszli funkcjonariusze FSB. Tego samego dnia Bojarszynowa i jeszcze jednego więźnia (który nie poszedł na rozmowę z komisją) przenieśli do celi, w której jest około 150 osób – liczba ciągle się zmienia. Miejsc do spania jest tylko 116. Tutaj przetrzymywani są oskarżeni o zabójstwa, gwałty, napady, którzy wcześniej już odsiadywali wyroki. Co więcej, palący nie są oddzielani od niepalących. Na początku Bojarszynow musiał spać na podłodze.
„W ciągu prawie dwóch miesięcy spędzonych w „Gorelowo” nie prowadzono procedur śledczych z Julijem. Z powodu warunków, w jakich znajduje się mój klient, czyli celi, do której trafił, i tego, że naruszane jest jego bezpieczeństwo, jego stan psychiczny znacząco się pogorszył”, – mówi adwokat.
16 marca do aresztu śledczego przyjechał pełnomocnik ds. praw człowieka obwodu leningradzkiego Siergiej Szabanow i pracownik biura pełnomocnika Siergiej Gawriłowicz. „Osoby znajdujące się w areszcie nie zgłosiły żadnych skarg ani wniosków”, – głosi oficjalna nota, opublikowana na stronie internetowej aresztu.
„Nie rażą go paralizatorem, ale warunki, w których znajduje się mój klient, to tortury”, – uważa Olga Kriwonos. Opowiedziała także że Bojarszynow ma chroniczną anginę – chorobę górnych dróg oddechowych, której towarzyszy zapalenie migdałków. Choroba się zaostrza się w takich warunkach.
Jeden ze świadków w sprawie „Sieci” w Petersburgu to alpinista przemysłowy Ilja Kapustin. To on oświadczył o tym, że był poddawany torturom paralizatorem i potem wyjechał z Rosji i stara się o azyl polityczny w Finlandii. Kapustin opowiedział OVD-Info, że w czasie „przesłuchania” śledczy pytali go, czy zna Bojarszynowa, kiedy ostatni raz się widzieli, dlaczego dzwonił do Julija w dniu jego aresztowania. „Jesteśmy powiązani zawodowo. Dzwoniłem do niego mniej więcej w czasie jego aresztowania, żeby zaproponować mu pracę – zrzucanie śniegu z dachów”, – wyjaśnił Kapustin.
• „Nowa Gazeta” pisze, że areszt śledczy w Gorelowo jest uznawany za miejsce tortur. Według źródeł gazety, więźniowie są tam torturowani i gwałceni z rozkazu kierownictwa i dlatego kierownik miejscowego zarządu Federalnej Służby Penitencjarnej Władimir Malenczuk został zwolniony ze stanowiska, a jego zastępca Wiaczesław Tinnel, który uczestniczył w torturach, został skazany na 7 lat kolonii karnej. Jednak pobicia i znęcanie się nad więźniami w areszcie nie zakończyły się.
• 16 marca do aresztu śledczego nr 6 przeniesiono antyfaszystę Wiktora Filinkowa. Jest oskarżony o udział w organizacji terrorystycznej „Sieć” (część 2 art. 205.4 KK RF).